Skok w króliczą norę, Adrianna Michałowska, Izabela Szolc

Skok w króliczą norę

Autorki: Adrianna Michałowska, Izabela Szolc
Wydawnictwo: Muza, 2019
Liczba stron: 364

Kiedy otworzyłam książkę, zobaczyłam spis i krótkie opisy postaci występujących w powieści, pomyślałam od razu, że raczej nie będzie to lekka lektura. Jakże się pomyliłam! Może autorki nie chciały wplatać rozwlekłych opisów postaci w akcję powieści, może chciały od razu pokazać, że to będzie powieść o kobietach (a przynajmniej głównie)? Choć spis postaci kompletnie nie przystaje do całości utworu i wydaje mi się całkowicie zbędny, to natchnął mnie jednocześnie jakimś zaciekawieniem, czy mogę spodziewać się po tej powieści czegoś jeszcze, co mnie zastanowi?

Jeżeli chodzi o styl czy kompozycję, to na pewno nie jestem zszokowana. Ot, powieść przejmowana co chwila przez wątek innej kobiety. Wszystkie są ze sobą powiązane – są dla siebie albo członkami najbliższej rodziny, albo przyjaciółkami. Zdarza się, że narrację przejmuje osoba mniej związana z całą grupą lub mężczyzna, ale są to wyjątkowe sytuacje.

W powieści przeplatają się historie czterech przyjaciółek zbliżających się do czterdziestki. Każda próbuje się zmierzyć z innymi, mniej lub bardziej skomplikowanymi problemami. Z grubsza można poznać kobiety już w nieszczęsnym spisie postaci – ale na szczęście o problemach z jakimi się borykają dowiadujemy się już głównie z dalszych stron powieści. Monika, mieszkająca z matką i córką, będzie musiała zmierzyć się z postępującą chorobą matki i wyprowadzką córki. Iza, teoretycznie żyjąca jak pączek w maśle, postanowi w końcu przejrzeć na oczy i zauważyć, że jej męża nie pochłania wyłącznie praca, ale także kolejne kochanki. Amelia czuje, że nie ma z kim, dla kogo i po co żyć – bardzo chciałaby mieć dziecko, a nie ma nawet kochanka czy warunków, żeby adoptować dziecko, bo  jej firma właśnie zbankrutowała. Ostatnią z kobiet, Paulinę, która mieszka w Irlandii i tam pracuje jako opiekunka osób starszych, chyba powinnam pominąć, bo choć ambitnie znalazła się w spisie postaci, to pojawia się w powieści tak rzadko, że równie dobrze mogłoby jej w ogóle nie być.

Powieść mimo wielowątkowości, przeróżnych smutnych i śmiesznych scen, niestety, nie zawsze porywa. Momentami jest nieznośnie nużąca, ma się ochotę odłożyć książkę i bez żalu zostawić dla innej. Na szczęście były to tylko momenty, a całość czyta się całkiem dobrze i pewnie każdy znajdzie jakiś ciekawy wątek dla siebie.

„Skok w króliczą norę” to powieść niezwykle kobieca – dotyka kilku problemów, które dotykają właśnie kobiety. Macierzyństwo, spełnione lub nie, przejęcie opieki nad chorującym członkiem rodziny, przemoc psychiczna i ekonomiczna przeplatają się w historiach głównych bohaterek. Choć może wydawać się, że jest tego trochę za dużo, to wcale nie jest to przytłaczające, a wręcz ich historie są niezwykle bliskie rzeczywistości. I to jest właśnie największą zaletą tej powieści - z pewnością wiele osób mogłoby odnaleźć siebie w Izie, Monice, Amelii albo Paulinie.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą, Katarzyna Tubylewicz

Powroty