Dzieci krwi i kości, Tomi Adeyemi

Dzieci krwi i kości

Autorka: Tomi Adeyemi
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie, 2019
Liczba stron: 508

Historia prowadzona jest przez kilka postaci: Zelie, Amari i Inana. Łączy ich przede wszystkim to, że wszyscy są jeszcze dziećmi. Należą jednak do dwóch różnych klas społecznych. Zelie jest białowłosą i ciemnoskórą Ibawitką, czyli pochodzi z rodziny, w której tli się magiczny potencjał. Za to Amari i Inan to dzieci okrutnego króla Sarana.

Jeszcze do niedawna w Oriszy Ibawici mogli żyć spokojnie, a ich magia była nieodłączną częścią państwa, które tworzyli. Niestety, zaraz po objęciu tronu Saran zaczął prześladować magów, których siły się obawiał, i przedstawiał ich reszcie społeczeństwa zamieszkującego Oriszę jako ludzi niebezpiecznych i nieobliczalnych. W straszną noc Obławy zginęli wszyscy dorośli posiadający magiczne moce – wśród nich także matka Zelie.

Na początku poznajemy smutne życie Zelie. Jako Ibawitka żyje w ciągłym lęku o życie swoje i członków rodziny. Młoda dziewczyna musi znosić ciągłe upokorzenia i przemoc ze strony uprzywilejowanych obywateli Oriszy i żołnierzy. Akcja rozkręca się, kiedy przypadkiem spotyka się ze zbiegłą z dworu księżniczką Amari. Córka okrutnego władcy wykradła ojcu magiczny pergamin, który może przywrócić magię w Oriszy.

Autorka stworzyła bardzo ciekawy świat i z przyjemnością się go poznaje, choć ja wolałabym więcej szczegółów odnośnie opisywanego państwa i jego historii. Autorka pozostaje przy niezbędnym dla fabuły minimum i czuję przez to ogromny niedosyt. Także postacie z książki tracą na tej oszczędności szczegółów – szczególnie dziwne wydają się te enigmatyczne opisy, kiedy patrzy się na liczbę stron książki. Innym mankamentem jest to, że w powieści niestety występują w większości dość toporne, czarno-białe charaktery – na szczęście przynajmniej główni bohaterowie nie są kryształowo czyści i miewająj jakieś moralne rozterki.

Powieść długo trzymała poziom, niestety, pojawiły się sceny, które zabiły we mnie całą dotychczasową przyjemność z lektury – były tak efekciarskie, melodramatyczne, że pozostawało tylko kręcić nad nimi głową. A autorka tymczasem akapit dalej zapominała już o dramatyzmie chwili i na luzie przechodziła do kolejnej przygody.

Bardzo ciekawa, przygodowa książka zmieniała się z każdą chwilą w mieszaninę pełnego taniego dramatyzmu fantasy i ckliwego romansu. Skończyłam ją z ulgą, raczej nie poświęcając czasu na późniejsze przemyślenia o niej. Zrobiło mi się tylko szczerze przykro, kiedy przeczytałam posłowie autorki, w której wspomina o książce jako jej wkładzie w walce z dyskryminacją, rasizmem i ogólnie przemocą. Niestety, kompletnie nie wyczułam tych starań w książce, mimo że prześladowania i upokarzanie jednej grupy społecznej przez drugą są motorem napędowym całej fabuły.

Komentarze

  1. Mnie ciekawi ta książka, więc mimo wszystko ja dałabym jej szansę i zobaczyła, co faktycznie ma mi do zaoferowania :) Zawsze wolę się sama przekonać!

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też jestem jak niewierny Tomasz i sama muszę wszystkiego spróbować, więc w pełni rozumiem :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą, Katarzyna Tubylewicz

Powroty

Skok w króliczą norę, Adrianna Michałowska, Izabela Szolc